czwartek, 2 stycznia 2014

Happy new year? no chyba jednak nie taki happy :(

Swieta, swieta i po swietach..

Musze szczerze powiedziec, ze swieta w Ameryce to jedna z najgorzych rzeczy jaka mnie tu spotkala (ok jest jedna gorsza o czym niebawem). Dlaczego?? A dlatego..
Wigilia - pracowalam od 7.30, o  musialam wziac dzieci z hostem na sniadanie poza dom bo hostka przygotowywala prezent niespodzianke dla hosta (6sty telewizor.. -.-) tak wiec rano raz dwa dzieci bez sniadania, do auta i frruuu na pyszne sniadanko do greckiej knajpy..! Dzieciom pozwolilismy wybrac miejsca.. no i wybraly zaraz przy barze - a ze tam bylo 5 miejsc w tym 1 zajete, a nas 5tka zdecydowalismy z hostem ze my siadziemy obok, a dzieci niech siedza sobie przy barze :) na co bardzo mily starszy pan powiedzial ze on przyszedl kupic zarcie na wynos ale ze wigilia to zostal na chwile i zjadl i w sumie juz konczy - wiec nam ustapi miejsca. Bardzo milo z jego strony. Ale.. co najwazniejsze i najmilsze?? Jak juz mielismy placic za nasze sniadanie kelnerka powiedziala ze OWY pan przed wyjsciem zaplacil za nasze sniadanie!! (Ok 50$) myslalam ze takie bezinteresowne rzeczy zdarzaja sie tylko w filmach (amerykanskich) a tu takie zaskoczenie. Oczywiscie - w domu dzieci i ja narysowalismy laurki i zanieslismy do knajpy po swietach dla dobrodusznego Billa ktory okazal sie stalym klientem :)

Po sniadaniu pojechalismy na basen, kregle i ostatnie szybkie zakupy spozywcze.
I tak o to jak wrocilismy do domu juz byla 14 wiec w Polsce byla 20, moja rodzina juz dawno po kolacji wigilijnej - szybki skype.Ojj bylo mi ciezko. oni tam razem wszyscy a ja tu sama jak palec.. Z obcymi ludzmi, dla ktorych swieta to TYLKO i WYLACZNIE prezenty (im wiecej tym lepiej -.-) zero tradycji... no nic. tyle ze moze godzine poskajpowalam z rodzinka i co? Sms od hostki 'zaraz cie bede potrzebowac'. Szlismy do kosciola.. zakazano mi ubrania jeansow. musialam wskoczyc szybko w sukienke bo przeciez trzeba sie pokazac przed wszystkimi znajomymi.. ehh i wszystkim powiedziec ze sztucznym usmiechem merry xmas! YAY.

Po kosciele przyszlismy do domu, z nami babcia i siostra hostki ze swoim facetem. dzieciaki otworzyly od nich prezenty (ooo  ja tez! babcia pamietala o mnie :D) i kolacja wigilijna..
CHINSZCZYZNA. lekko ciepla, host musial po nia pojechac do knajpy bo caly czas tel byl zajety. takze ho ho ho merrykurxmas. Bozenarodzenie - od rana prezenty - masa - dzieci do dzisiaj niektorych rzeczy jeszcze nie rozpakowaly.. tyle co zdjely papier pakunkowy i zobaczyly co to i rzucily w kat. porazka.
Sniadanie, jajka, jakas kielbasa, do tego 'monkey bread' czyli bulki mrozone z orzechami zapieczone w formie babki.. polane rozpuszczonym brazowym cukrem. .... na kolacje steak i tyle. caly dzien w pizamach.. wszystko kreci sie wokol prezentow. zero jakiejkolwiek tradycji czy wkladu wlasnego w swieta.
Aha no oczywiscie dostalam prezenty :) ale jakie to kogo to obchodzi :P najwazniejszy prezent dostalam od moich kochanych rodzicow - lapka, reszta malo wazna :P


Po swietach praca praca praca.. i sylwester..
W sumie 30.12 wieczorem dowiedzialam sie gdzie ide - na domowke do Niemcow ktorzy tu studiuja :) caly sylwester pracowalam od 9-18.. szybki prysznic, raz dwa, zakupy bo cos jesc i pic trzeba i fruu na party ! bylo calkiem przyzwoicie :) ale jakos nie umiem opisac tego sylwestra.. tzn bylo super - bawilam sie swietnie, czerwone kubki, beerpong etc.. super ludzie, muzyka.. rano wrocilam do domu o 9, pospalam 45 min i o 10.30 juz zaczelam prace (do 18.30...!!) myslalam ze padne! ale dalam rade.

W ciagu dnia jak pracowalam umowilam sie z mama ze zaraz po mojej pracy mamy skypowac, troche dziwnie bo wtedy w Polsce juz dawno po polnocy. No ale okej jak chce.. to przeciez ja chetnie.
I dokladnie o godzinie o ktorej konczylam prace - dostalam maila od mojej mamy. Po samym tytule "Najsmutniejszy list" wiedzialam co sie stalo. 31grudnia polskiego czasu rano moja mama pojechala z moim najukochanszym 14 letnim psem - Filipem (<3) do weterynarza, bo jego stan zdrowia nagle sie pogorszyl (od 3 lat chorowal, robilismy wszystko co w naszej mocy, ale juz nic nie pomagalo). I bylo z nim tak zle - ze niestety - juz nigdy go nie zobacze, nigdy nie pomerda do mnie swoim ogonem, nigdy nie bedzie piszczal zebym mu dala swoj obiad chociaz przed chwila zjadl cala miske jedzenia.. nigdy.. A przez ostatnie 14 lat byl zawsze. Zawsze pierwszy przy drzwiach, wital sie o kazdej porze dnia i nocy. Zawsze szczesliwy i radosny :) nasz 5ty czlonek rodziny.
Mama nie umiala mi tego powiedziec przed moja impreza sylwestrowa (chociaz skypowalismy), i w sumie moze dobrze zrobila. Po przeczytaniu tytylu maila, od razu zbieglam na dol wlaczylam komputer i Skypa, i nawet nie powiedzialam ani slowa do mamy, po prostu razem plakalysmy przez dobre pare minut.
Potem opowiedziala mi, jak bardzo z nim bylo zle - cierpial. Byla z nim do konca, ja tez calym moim sercem. W takich momentach jak ten nie marze o niczym innym jak tylko o powrocie do domu. Oddala bym wszystko tylko zeby teraz byc z moja rodzina, i razem przezywac utrate naszego kochanego Filipka.
Czuje sie jakbym stracila najlepszego przyjaciela - i tak chyba jest, bo wiekszosc mojego zycia ON byl zawsze ze mna. I byl moj. Pamietam kupilam go za moje pieniadze ktore dostalam na komunie. Ohh jaki on byl slodki a ja glupia sie go balam na poczatku - bo byl moim pierwszym psem.
przepraszam za prywate - ale kiedys bede chciala to przeczytac - pamietac bede zawsze.
mam nadzieje ze nowy rok bedzie o wiele lepszy niz jego poczatek.

wszystkim zycze spokojnego roku 2014, bo rok 2013 zabral ode mnie mojego najukochanszego kuzyna (ktorego przez wyjazd do USA nie zdarzylam pozegnac) i mojego najwierniejszego przyjaciela Filipa (ktorego takze przez pobyt w USA nie zdarzylam pozegnac).



 sniadanie wigilijne
 Boze Narodzenie godzina 15
 monkey bread
 jeden z prezentow - dlugopi(e)s
 dzieciaczki za bardzo lubia moje lozko (:
przed wyjsciem na impreze sylwestrowa :) 

beerpong i czerwone kubki:D
godzina ZERO!

Filip za mlodu <3

Ostatnie zdjecie F. Tesknie bardziej niz kiedykolwiek :(





2014 - badz lepszy i zostaw moich bliskich w spokoju.

9 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, ze doskonale Cię rozumiem... Mój kochany Piesek też umarł, kiedy ja byłam już w USA :( niektórym może się to wydać głupie, ale naprawdę dużo czasu minęło, zanim uporałam się z jego odejściem...

    A od tamtego czasu zawsze w głowie mam wiersz B. Borzymowskiej:

    PSIA DUSZA

    To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
    A ja ci powiem, że pies
    to czasem więcej jest niż człowiek.
    On nie ma duszy, mówisz...
    Popatrz jeszcze raz -
    Psia dusza większa jest od psa.
    My mamy dusze kieszonkowe –
    maleńka dusza, wielki człowiek.
    Psia dusza się nie mieści w psie
    I kiedy się uśmiechasz do niej
    ona się huśta na ogonie.
    A kiedy się pożegnać trzeba
    i psu czas iść do psiego nieba,
    to niedaleko pies wyrusza.
    Przecież przy tobie jest psie niebo,
    z tobą zostaje jego dusza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Ci bardzo!! Wiersz - cudowny.

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. biedny Filipek, nawet nie zdążyłam go poznać :(
    co do świąt... przynajmniej miałaś bardzo ładną choinkę w domu ;p a Twoje hosty nie wiedzą co tracą mając takie typowo materialne święta, trzeba było im to uświadomić! I normalnie nie mogę jaka byłaś ładna na Sylwestra <3

    OdpowiedzUsuń
  3. na szczęście rany się zagoją po Filipku :) nie musiał już więcej przynajmniej cierpieć psiak :) Jak sobie radzisz z opieką z malutkim dzieckiem ?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj zagoja sie :) :)

      Wiesz co, moje malenstwo jest dzieckiem perfekcyjnym hehe serio nigdy nie placze. Ale teraz jego kochane starsze siostrzyczki go zarazily i jest chory.. Wlasnie przed chwila z hostka dawalysmy mu lekarstwo i dupa - zwymiotowal je. Takze teraz jest maly hardcore bo jak 4mies dziecko jest chore to to nigdy nie jest latwe. Ale ogolnie - to chyba on jest moim faworytem :D

      Usuń
  4. współczuję straty psa :(
    moja mama tuż przed tym jak się urodziłam przygarnęła psa, Malutkiego i razem się wychowywaliśmy. Jak umarł też czułam się strasznie. Ale wiem, że jest już teraz w swoim psim niebie, szczęśliwy i w końcu znowu może widzieć! :)

    a co do świąt... może hości nie patrzą na to jako czas materialny?
    Dla nich to też może być właśnie wyjątkowy dzień kiedy mogą spędzić bardzo luźny dzień z rodziną w pidżamach. No bo jak często w roku to się zdarza...?

    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz co, u nich kazdy weekend jest dniem pizamy. a ostatnio moja hostka co chwile ma dzien w pizamie. wiec nieeeee to nie u nas :)

      Usuń
  5. Chcialam skomentowac, ale przeciez rozmawialysmy przez telefon i potem na fejsie, wiec nie wiem, co jeszcze moglabym dodac do tego, co wtedy napisalam xd

    Mam nadzieje, ze lepiej sie czujesz :**

    OdpowiedzUsuń